#7 Safari w Afryce

Maasai Mara safari overcrowding stresses Kenyan wildlife - BBC News

https://www.bbc.com


W poprzednich wpisach opowiedziałem trochę o mojej historii, jednak moi wnukowie stwierdziły, cytując “zaczynam przynudzać”. Z tego powodu wpadły na kolejny pomysł, żeby urozmaicić moje życie. Co za tym idzie, również tego bloga. 

Nigdy nie sądziłem, że w moim wieku doznam tylu wrażeń. Poranna kawa wypita w ulubionej kawiarni, gazeta, zakupy i spacer wydawały się być idealnymi czynnościami, które zapewnią mi spokój. Tymczasem moi wnukowie postanowili zburzyć mój porządek dnia i nie tylko. Realizacja ich pomysłów prowadziła nieuchronnie do przewartościowania mojego życia. Wyjście do siłowni to był  tylko początek tego procesu. Gdy zjawili się u mnie ponownie ich miny nie wróżyły niczego dobrego. “Dziadku!”- usłyszałem. “Mamy niesamowitą ofertę!”.

Z dalszej rozmowy dowiedziałem się, że ich znajomi organizują wyjazd na safari. Oczywiście bezpieczny, komfortowy i kameralny. Zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie tego jeepa, siebie w kapeluszu khaki i sawannę. Skoro Polak, kapitan Baranowski będący w moim wieku chce znów opłynąć samotnie świat, to cóż to dla mnie wyjazd do Afryki. Nabrałem tyle energii, że poczułem się prawie jak Staś Tarkowski z "Pustyni i puszczy".  Długi lot, czekanie na lotniskach trochę ostudziły mój zapał. Wciąż tkwiłem w tej cywilizacji, a przecież chciałem jak najszybciej znaleźć się pośród tej "dzikiej" przyrody. Wreszcie dotarliśmy. Pierwszy dzień i od razu silne doznania (na szczęście zawsze miałem zdrowe serce - potwierdził to mój kardiolog przed wyjazdem). O świcie wyjechaliśmy z hotelu jeepami do parku narodowego Maasai Mara. Zobaczyłem sawannę z jej wysokimi trawami. Na tle wschodzącego słońca pięknie wyglądały pojedyncze rozłożyste akacje. Ja, nie pierwszej młodości pan, przekonany że wszystko już widziałem i przeżyłem - byłem zachwycony.

Jechaliśmy dalej w poszukiwaniu zwierząt. Nagle pojawiło się stado słoni. Szybko przekonałem się, że to nie ZOO. Gdy otoczyły samochód bałem się, że za chwilę nas zmiażdżą. Kierowca zaczął jechać, gdy słonie straciły zainteresowanie nami. Ochłonąłem, gdy zobaczyłem wędrujące żyrafy. Szły dostojnie z gracją poruszając długimi szyjami. Przez drogę przebiegały guźce. Było ich dużo. Wydawało się, że zdominowały tą sawannę. We wnukach wywołały wspomnienia "Króla lwa" i niezapomnianego Pumbę. Radosne zwierzątka. Ich rozbawiły guźce, a ja czekałem na prawdziwego króla sawanny.

Przewodnik prowadził nas do siedlisk lwów. Podjechaliśmy blisko do wylęgających się w słońcu zwierząt. Wyglądały na rozleniwione, zupełnie niegroźne koty. Gdy moi wnukowie robiły niezapomniane “selfie”, ja z kolei pomyślałem, że żadne zdjęcia i filmy nie oddadzą tego klimatu i piękna. To nie to samo.

Po powrocie do hotelu byłem tak w świetnym nastroju i kondycji, że chciałem naszej grupie też zrobić niespodziankę. Postanowiłem przekonać szefa kuchni do przygotowania mojego popisowego menu. Nawet zaoferowałem swoją pomoc. Byłem zdziwiony, że moja kucharska sława nie dotarła do Afryki. Nie chciał się zgodzić, ale w końcu się udało. 

To był najpiękniejszy wieczór w Kenii. Moje niepowtarzalne menu na tle zachodzącego słońca nad sawanną... Tym razem inicjatywa moich wnuków okazała się bardzo dobrym pomysłem.

A herd of elephants in the Masai Mara National Reserve, Kenya - Bing Gallery 

 https://peapix.com 

https://www.youtube.com/watch?v=7OQCdjBlSio

 

 


Komentarze

Popularne posty